Algi morskie są powszechnie uznawane za przyszłość diety ludzkości. Nie wymagają one dużych obszarów ziemi ani specjalnych zbiorników wodnych do swojego rozwoju, a eksperci twierdzą, że mogą stanowić sensowną alternatywę dla mięsa. Pomimo wykorzystywania przez nie procesu fotosyntezy, z biologicznego punktu widzenia nie są to rośliny, ale wielokomórkowe glony. Jak więc te morskie organizmy pojawią się na naszych stołach, prawdopodobnie już niebawem?
Nasza dieta musi podlegać ewolucji. Prognozy demografów wskazują, że w 2050 roku liczba ludzi zamieszkujących Ziemię osiągnie 9,7 miliarda. Obecny model produkcji żywności nie jest w stanie zaspokoić potrzeb tak dużej populacji. Nie możemy też nieskończenie rozbudowywać pastwisk i pól uprawnych, zwłaszcza że obecnie stanowią one zagrożenie dla równowagi biologicznej na naszej planecie. Wydaje się, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest drastyczne zmniejszenie spożycia mięsa i produktów mlecznych. A zatem co zastąpi te produkty w naszej diecie? Wszystko wskazuje na to, że glony!
Na świecie istnieje ponad 10 tysięcy gatunków alg morskich. Jednak tylko niewielka ich część znajduje praktyczne zastosowanie w gospodarce ludzkiej, a jeszcze mniejsza jest aktywnie hodowana. W krajach azjatyckich spożywanie glonów ma jednak długą tradycję sięgającą ponad dwóch tysięcy lat do przeszłości! Już w VII wieku p.n.e. chiński kronikarz Sze Teu napisał: „Niektóre glony są potrawą godną najszlachetniejszych gości, a nawet samego Króla”. W Japonii do dziś konsumuje się 21 różnych gatunków alg morskich, z których najbardziej znane są noru, kombu oraz wakame. W XX wieku stanowiły one nawet 10% diety mieszkańców wysp! Glony cieszą się również popularnością w Korei i na Hawajach.
Wiele osób może być zaskoczonych, ale glony od dawna są również spożywane przez nadmorskie społeczności Wielkiej Brytanii. W Walii szczególnie ceniony jest tzw. „laverbread”, czyli tradycyjny smażony placek ze szkarłatnicy pępkowej. Algi są tutaj gotowane przez wiele godzin, a gdy osiągną żelatynową konsystencję, obtaczane są w mące owsianej i smażone. Ten specjał jest podawany głównie na śniadanie, ale również jako dodatek do dań z owoców morza. W sagach islandzkich z X wieku mówi się o konsumpcji glonów, a dokładniej płatków sałaty czerwonej (Palmaria palamata), a inne gatunki alg pojawiają się również w tradycyjnej kuchni Szkocji i Irlandii.
Ciekawostka: według danych z 2020 r., przeciętny mieszkaniec Południowej Korei spożył w ciągu roku nawet 10 kg glonów.
Algi morskie mogą uratować ludzkość przed głodem nie tylko dlatego, że łatwo jest wyprodukować ich duże ilości. Te niezwykłe morskie „rośliny” to bardzo wartościowe pokarmy, które dostarczają organizmowi mnóstwo cennych substancji odżywczych. Są one przede wszystkim źródłem dużej ilości białka, węglowodanów i błonnika, którego brakuje w typowej diecie zachodniej. Ponadto są bogate w jod i tyrozynę, które wspomagają funkcjonowanie tarczycy. W zależności od gatunku zawierają również cenne witaminy i minerały, zwłaszcza witaminy A, B1, B2, kwas foliowy, E i K, a także wapń, potas, żelazo i miedź. W suszonych glonach obecna jest również duża ilość często deficytowej w diecie witaminy B12. W porównaniu z wieloma wysoko przetworzonymi produktami dostępnymi na sklepowych półkach, glony są doskonałym rozwiązaniem w walce z niedożywieniem i groźnymi dla zdrowia niedoborami. Naukowcy zwracają również uwagę na antyoksydacyjny potencjał brązowych i czerwonych alg – karotenoidy obecne w algach wakame są nawet 13 razy silniejszymi przeciwutleniaczami niż witamina E!
Niestety, spożycie glonów ma również swoje negatywne strony. Nadmierna ilość jodu może być szkodliwa dla tarczycy i prowadzić do zaburzeń jej funkcjonowania. Można to jednak w dużym stopniu zminimalizować poprzez obróbkę termiczną glonów – glony gotowane przez 15 minut tracą nawet 90% zawartości jodu. Ponadto społeczności azjatyckie spożywają wiele pokarmów będących goitrogenami, które zmniejszają przyswajalność jodu z pożywienia.
Kolejnym potencjalnym zagrożeniem diety opartej na glonach może być zanieczyszczenie metalami ciężkimi. Tkanki alg morskich działają jak gąbka, absorbując obecne w wodzie pierwiastki i mogą zawierać wysokie ilości kadmu, rtęci czy ołowiu. Aktualne dane sugerują, że w większości krajów, które zbierają glony, normy dopuszczalnych stężeń nie są przekroczone. Przyszłość pokaże jednak, jak zmieni się jakość środowiska wodnego i co to oznacza dla „dodatkowego ładunku” obecnego w algach morskich.